gniewem, rozzłoszczonego do granic, dokonującego strasznych czynów z powodu nienawiści.
O
czynach dokonanych z powodu nienawiści pisze w poruszający i
rzetelny sposób wielokrotnie
nagradzany austriacki pisarz,
tłumacz oraz dziennikarz,
Martin Pollack. Czymże, jak
nie właśnie dogłębną nienawiścią jest nie tylko zabijanie
drugiego człowieka, lecz równoczesne odmawianie mu godnego
pochówku.
Jako
dziecko żyłam w cieniu wielu wojennych
i powojennych udręk Europy
Środkowo Wschodniej – Akcja Wisła,
obozy koncentracyjne, wielka nieobecność Polaków, Niemców, Żydów,
Ukraińców na ziemiach zamieszkiwanych przez nich od
stuleci. Opowieści pełne grozy, śmierci, pożegnań, upiornych
przepraw, przypadkowych
pochówków. Dzieciństwo
na Warmii i Mazurach było nimi wypełnione.
Jednak
Martin Pollack w reportażu
literackim Skażone krajobrazy raz
jeszcze porusza najdelikatniejsze struny człowieczeństwa –
trochę, jak ostatni sprawiedliwy pokazuje mechanizm upiornego
myślenia katów.
Przeraża
zaś podczas
lektury nie tylko postawa
katów. Pollack stawia
pytanie, czy nie jeszcze
gorszym jest postawa miejscowej ludności, która obojętnością,
kurnikami, zdziczałymi porzeczkami próbuje przykryć ziemię wraz
z (bolesną)
tajemnicą. Nakreśla Pollack przypadek w Polsce konfrontacji prób
przywrócenia imion za pomocą krzyża, pomnika. Sprawa mieszkającej
dziś w USA Anny Karwańskiej, łączniczki
Ukraińskiej Powstańczej Armii
jest świadectwem niemożności przebicia się do ludzkich
serc, zabieganiem
o to także, by mieszkańcy Birczy, w której zamordowano 28 osób
nie leżeli pod rozrzuconym obornikiem.
Bardzo bolesne świadectwo bolesnych czasów.
Nie
sposób nie przyznać
racji Pollackowi w kwestii problemów Europejczyków w odniesieniu do
ich opuszczonych ziem, zmarłych, interpretacji historii i tak
wykluczającej się wzajemnie pamięci i polityki historycznej.
Ale chcę aby recenzja była pretekstem do opowiedzenia tego, że dokonała się wczoraj piękna rzecz na świcie. Myślami jestem otulona ciepłym wieczorem w
przygranicznej miejscowości Wierzbica w
okolicach Hrebennego i Uhnowa,
skąd przesiedlono moich przodków. Miałam ciepłe przeczucie, że żadna nienawiść nie może
wykorzenić poczucia domu z tych terenów.
W 70 rocznicę Akcji Wisła, potomkowie i mieszkańcy naszej wsi przyjadą do Obozu Koncentracyjnego w Bełżcu.
Będziemy wraz ze społecznością lokalnych Żydów modlić się wspólnie za naszych sąsiadów i bliskich. Kadisz i Parastas. Nie chcieliśmy kamer. Chcemy opłakać sąsiadów i bliskich.
Ale najpierw, kilka miesięcy temu przyśniła mi się podróż. Ta jedna z wielu podróży do korzeni,
do rajów utraconych, do grobów. Jadąc do Wierzbicy zawsze odwiedzałam Bełżec.Może dlatego
przyśnił mi się skraj lasu. Miałam świadomość, że to jedno z tych muzeów, miejsc pamięci. Wydzielone sektory, oddzielone jakimś sznurkiem bądź drutem. W poszczególnych pasach, jak po chodniku szli ludzie, właściwie zwłoki, widziałam kości, skórę, zapadnięte miednice, rozkład.
przyśnił mi się skraj lasu. Miałam świadomość, że to jedno z tych muzeów, miejsc pamięci. Wydzielone sektory, oddzielone jakimś sznurkiem bądź drutem. W poszczególnych pasach, jak po chodniku szli ludzie, właściwie zwłoki, widziałam kości, skórę, zapadnięte miednice, rozkład.
Szli tak jak ja, wzdłuż polany. Żyli, idą przecież tak jak ja.
Nagle zrozumiałam, że oni są nadal niepochowani.
Muszę obudzić się, odmówić modlitwę za zmarłych. Na moment spojrzał na mnie Pan
i wszyscy idący ku niemu.
i wszyscy idący ku niemu.