sobota, 29 czerwca 2013

"Cóż kto może powiedzieć o swoim życiu? Wiele mądrego i zawsze będzie w tym tkwiła głupota. 
Wiele uczciwego i zawsze będzie w tym tkwiło kłamstwo. Wiele pokornego i zawsze będzie w tym tkwiła układność.
Gdzie jest spowiedź, która nie obciąża nowym grzechem? 

Na początku mojego życia był las, a teraz żyję w Berlinie. Na początku był Bóg, a teraz nie chodzę do żadnego kościoła, ponieważ każdy kościół jest dla mnie za mały. Na początku była samotność, a teraz kocham zwierzęta i dzieci.

Miałem czterdzieści lat, gdy zawładnął mną "przełom łaski" i zniszczył starą formę. Spłukał nienawiść i pozostawił mnie w miłości. Spłukał prawo w którym wyrosłem, pewność, tradycję i zostawił mnie na progu nowego początku. I odtąd buduję sobie swój drugi dom. Dom dla "poniżonych i zelżonych". Należą do niego zwierzęta, dzieci, biedni, poniewierani, pozbawieni praw. Ci, co posiadają- śmieją się z tego, a ci, którzy są u władzy- wzruszają ramionami".


Ernst Wiechert, wstęp O sobie samym, zamieszczony w Das Spiel vom deutschen Bettelmann.


"Tak, to jest czas dojrzewania i dokonywana się, i zarazem czas pożegnań. Jak wiele było pożegnań tego lata. I jacy oni wszyscy byli młodzi, kuzyni, bracia, przyjaciele, i tak wiele pozostało spraw nie dokończonych, nie spełnionych. Przyroda jest bardziej miłosierna: daje długie lato, które umożliwia dojrzewanie, i obdarowuje pełnią, zanim ją potem, cząstka po cząstce i liść po liściu, odbierze."

List Marion Dönhoff do brata Dietera 
30 września 1941 r.


piątek, 28 czerwca 2013

"Sędziowie miejscy skazali młodą kobietę, która popełniła jakieś przestępstwo,
na to, aby słońce zdjęło z niej miękką powłokę ciała, i kazali ją po prostu przywiązać do słupa pośród pustyni.
-Pokażę ci - powiedział mi ojciec - ku czemu zmierzają ludzie.

I znowu wziął mnie ze sobą.
Zanim dojechaliśmy na to miejsce, przetoczył się nad skazaną cały dzień
i słońce wypiło jej ciepłą krew, ślinę i pot jej pach. Z oczu wypiło wilgoć światła.
Zapadła już noc i krótkie wytchnienie, jakie daje nocny chłód, kiedyśmy dotarli,
ojciec i ja, do skraju tego wzbronionego ludziom płaskowyżu, gdzie ona, biała
i naga, wyłaniała się z piedestału skał; bardziej krucha od łodygi żywiącej się wilgocią, ale odciętej już od zasobów ciężkiej wody, które w głębi ziemi zalegają
gęstą ciszą, łamała ręce jak kłos, który trzeszczy w ogniu, i wołała o litość do
Boga.

- Słuchaj jej - powiedział ojciec. - Odkrywa to, co istotne... Ale ja byłem
lękliwym dzieckiem:
- Może ona cierpi- mówiłem - i może też się boi...
- Ona już przeszła - odparł ojciec - granicę cierpienia i strachu, które są
chorobami stajennymi i na które zapada ludzkie stado. Ona odkrywa prawdę.

I usłyszałem jej skargę. Objęta bezkresną nocą przyzywała ku sobie wieczorną
lampę swego domu i izbę, w której się gromadzono, i drzwi, które się już za nią
na dobre zamknęły. Wydana całemu wszechświatowi, który nie ukazywał swojej
twarzy, wzywała dziecka pieszczonego przed snem, istoty, w której streszcza się świat. Oddana na tym bezludnym płaskowyżu niewiadomemu, które już nadchodziło,
śpiewała kroki małżonka dźwięczące wieczorem na progu, rozpoznawane
i niosące pokój. Sama w tym ogromie i nie mająca się czego uchwycić, błagała,
aby zwrócono jej te wały obronne, które pozwalają żyć: motek wełny do przędzenia, miskę- tę jedną, jedyną do zmycia, dziecko, które trzeba uśpić — to właśnie, żadne inne.

Wołała ku wieczności swego domostwa, nad którym unosiła
się ta sama co nad całą wioską wieczorna modlitwa."

Antoine de Saint Exupéry, "Twierdza", 2012







"Gdy będzie starsza, pomyślał Thomas, dowie się, że złota korona jest niewidzialna.
 Że owa korona jest tym, co najostateczniejsze w życiu, jego prawdziwym sensem, wyciągniętym siecią, w którą wplecione jest całe życie.
Dobroć i mądrość, a nie pożądanie czegoś. Zawrzeć pokój, ostateczny pokój, za którym nie czai się żadna wojna."

Ernst Wiechert, "Proste życie", Wydawnictwo Borussia, 2001.