Tło
To nie drewniana weranda zmalała ani
jej okna,
Z których podczas mycia odpadał
spękany kit,
Ale ja z niej wyrosłem, jak z
granatowego mundurka
I czapki z otokiem z dwiema tasiemkami.
Była wielka, większa niż dostępna
mi geografia
Wymowniejsza niż hotelik naprzeciw i
miasto w tle,
W którym nie pozostałem jako kapitan
holownika,
Ani latarnik oświetlający brzeg i
drogę do portu.
A teraz należący do tła, pełen
jestem lęku.